Ponownie dojechały by o la la! Tym razem nie braknie dla nikogo Nasze serce oszalało SUKIENKA GIULIA Dostępny w 4 kolorach pełna Zwariowało, oszalało moje serce. Lato, lato wszędzie, A Ty dziewczę zaraz wpadniesz w moje ręce. Ptaki zaryczały świtem na niebie, Zaśpiewałem parę dźwięków - tylko dla Ciebie. I w oczy Twoje zamglone spoglądam, Krzyczę do ucha - Ciebię pożądam. Tylko Ciebię, Ciebię jeszcze chcę. ,, Lato, lato wszędzie oszalało, zwariowało moje serce,,, ️ tak spiewa jedna z Formacji naszej sceny bo lato to taka pora, która nas uskrzydla, pojawiają się częściej uśmiechy i radość. ,,Lato Lato wszędzie Zwariowało oszalało moje serce Lato Lato wszędzie A Ty dziewczę zaraz wpadniesz w moje ręce." Kto z Was lubi lato tak jak i My? Witamy je! Ale pamiętajcie by nie 珞 " LATO, lato wszędzie, zwariowało, oszalało moje serce" ️ DZIŚ KOMPLEKS BASENÓW ODKRYTYCH CZYNNY DO GODZINY 19:00 ☀️☀️☀️ ️ Prognozowana temperatura powietrza, to 31 °C ️ Zapraszamy tych, Lato Lato wszędzie. A Ty dziewczę wpadniesz zaraz w moje ręce. Ptaki zaryczały świtem na niebie. Zaśpiewałem parę dźwięków tylko dla ciebie. I w oczy twoje zamglone spoglądam. Krzyczę do ucha "Ciebie pożądam". Tylko ciebie ciebie jeszcze chce. Lato Lato wszędzie. Zwariowało oszalało moje serce. Dla Ciebie moje serce oszalało ️ Też tak macie? Śpiewacie koomuś? Wydawnictwo Muzyczne Folk · February 21, 2021 · Kolejny utwór od Nas ;)Cieszymy się, że tyle osób zostawia łapki pod filmami.Jeżeli dobijemy do 100 ,specjalny making of prosto od BIS BOYS.Facebook: https:/ Chordify Lyrics – The Feature You’ve Been Screaming For! Chords: D, A, E, F#m. Chords for Michał Król - Słyszysz Moje Serce (Live) // #ChwałaMU. Play along with guitar, ukulele, or piano with interactive chords and diagrams. Includes transpose, capo hints, changing speed and much more. Pytanie 1 z 20 "Lato, laaato / Lato wszędzie / Zwariowało oszalało moje serce" śpiewała ____ Nieżywych Schabuff. Orkiestra Formacja Grupa. Moda Cieniowane włosy; IlQZ. Cześć! Ostatnio pogoda nas, delikatnie mówiąc rozpieszcza, co sprzyja spędzaniu czasu na świeżym powietrzu. Podczas naszych codziennych spacerów pokonujemy coraz większy dystans, zbliżając się do półmaratonu co najmniej :) Z Heleny jest słaby towarzysz rozmów, bo większość marszu przesypia, więc ja mam mnóstwo czasu na przemyślenia, pisanie, albo spisywanie przemyśleń. Zawsze mam ze sobą mały kocyk. Szukam jakiegoś spokojnego, trawiastego kawałka ziemi w cieniu i przysiadam, by choć na chwilę, cieszyć się błogą ciszą. Ostatnio zauważam, że o takie miejsca coraz trudniej. Jeśli już jakieś rzuci mi się w oko, przyciągnie kojąco wyglądającą zielenią, skusi kojącym chłodem cienia, okazuje się, że to nie trawnik, a wysypisko śmieci. źródło : Nie trzeba chodzić daleko, żeby zauważyć tą zależność. W chwili, gdy zrobiło się naprawdę ciepło, Janusze i Grażyny polskich miast i wsi, powychodzili z domów, zabierając ze sobą masę butelek, puszek, tacek, serwetek i czego tam jeszcze dusza zapragnie. Niosą to wszystko, razem z kiełbą, grillem, w reklamówce z Biedronki. Siadają gdzieś na brzegu rzeki, biesiadują w najlepsze. I nic w tym złego, jeśli by to, co przynieśli, znalazło się z powrotem w tej reklamówce i wylądowało w kuble. Wzdłuż deptaku przy rzece, przy ścieżkach rowerowych, nawet w parkowych alejkach. Wszędzie są śmieci. Nie ważne, że dwadzieścia metrów dalej jest kosz na odpadki. Czy jesteśmy, aż takimi bucami, że nie potrafimy po sobie posprzątać. Serio? Helena jeszcze jeździ na spacery swoim środkiem lokomocji, czyli wózkiem, ale szczerze współczuje rodzicom dzieci już śmigającym To jest zatrważające, gdy idziesz na relaksującą przechadzkę, żeby głowę oczyścić, z rodzina pobyć, a na każdym kroku musisz mieć oczy dookoła głowy, żeby dzieciak jakieś śmiecia nie przytargał z pobocza. Nie lepiej jest nawet przy placach zabaw. Wszędzie plastikowe butelki, opakowania po chipsach, chrupkach i słoneczniku. Niestety nie brakuje także szkła po nisko i wysokoprocentowych napojach. Masakra. Właściciele psów tez nie mają lekko. Muszą być równie czujni, aby im czworonożnym przyjaciołom takie spacer nie wyszedł bokiem. Wystarczy niewielka ilość potłuczonego szkła, by uprzykrzyć takiemu zwierzakowi życie na wiele dni. źródło : Też kiedyś byłam młoda (albo po prostu młodsza). Nie stać nas było na chodzenie po knajpach, więc spotkania w plenerze wiodły prym. Mieliśmy swoje ulubione miejscówki, o które dbaliśmy. Zawsze było posprzątane, ognisko zabezpieczone i dokładnie zagaszone, śmieci wyniesione. Robiliśmy to dla siebie, bo chcieliśmy wrócić w miejsce przyjemne i czyste. Dziś nie trzeba się nawet zbytnio oddalać od centrum, by natrafić na ślady weekendowych aktywności. Niestety w dzisiejszych czasach bardzo ciężko o myślenie o innych. Większość z nas widzi tylko własna wygodę, tylko nią się sugeruje, mając głęboko w poważaniu odczucia innych. A tak nie powinno być. Przestrzeń ogólnodostępna jest naszym wspólnych dobrem. Każdy z nas ma prawo iść na spacer do parku, nie potykając się o porozrzucane butelki. Aby tak się stało, musimy też wypełnić nasz zasrany, za przeproszeniem obowiązek, czyli nie zaśmiecać przestrzeni publicznej i sprzątać po sobie. Dbajmy o każdy skrawek zieleni, bo szczególnie w mieście, tak nam ich brakuje. Nie niszczmy tych, które są. Myślmy o innych. Tych, którzy przyjdą po nas, nie tylko do parku. Miłego dnia! J. Jeśli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli pozostawisz ślad w komentarzu, lub dasz mu nowe życie i udostępnisz dalej. Minęło już trochę czasu odkąd ukazał się "Ołowiany świt" - debiut literacki Michała Gołkowskiego. Nie wiem czy autor, wydawcy a nawet zagorzali fani świata, przewidywali jakie zainteresowanie i ferment wywoła pojawienie się pierwszej polskiej książki która odwołuje się do realiów ZONY. Wiele osób zalazło swoje nowe zainteresowanie lub wykrystalizowało te które do tej pory trudne były do określenia w jakieś bardziej szczegółowe ramy. Sam klimat postapokalipsy od wielu lat cieszy się coraz większym zainteresowaniem i nie będę ukrywał że znajduje również jeden z ważniejszych punktów moich osobistych zainteresowań - tak w zakresie literatury jak i filmu Jakie było jednak moje zaskoczenie kiedy okryłem niedawno że ZONA jest wszędzie .... nawet tam gdzie byśmy się jej nie spodziewali. No bo, ...hej, ale w książce z gatunku .... Fantasy ?? A tu proszę - taka mała siurpryza, jak mawiali w Polsce jeszcze w latach osiemdziesiątych. I to u nie byle kogo bo u mojego osobistego idola oraz wspaniałego twórcę epickości, Feliksa Kres. Jego KSIĘGA CAŁOŚCI, jest dla mnie najlepszą serią jaką do tej pory było mi dane przeczytać - każda z książek tworzących serie można brać do ręki, jako autonomiczną powieść, aczkolwiek mnie najbardziej zawsze cieszyły związki między kolejnymi tomami sagi i odwołania do wcześniejszych historii lub zdarzeń - czasem mniej, czasem bardziej subtelnych. ZONA u kresa istnieje i powiedziałbym - ma się całkiem dobrze. Tu się cofnie, tam wyjdzie po za granice - tu zwiększy swoją intensywność oddziaływania na rzeczywistość, tam da jaką anomalie, a jeszcze jak się będzie grzecznym to można znaleźć fajny "porzucony przedmiot" - coś na kształt artefaktów. Dla każdego coś miłego. Są i tajemniczy mieszkańcy tej ziemi, ale nie chcę wchodzić w szczegóły aby nie pozbawić was przyjemności samodzielnego zgłębiania Szereru i ziem (oraz wód) do niego przylegających. Kres pokazuje że fantasy bez magii i elfów oraz smoków może istnieć i wgniatać w fotel. Jeśliś więc S*T*A*L*K*E*R*E*M to ruszaj, by pod niebem Szerni, pośród Bezmiarów, na styku Aleru lub po prostu Złym Kraju, odnaleźć swoje miejsce ..... a jeśli jeszcze bliskie twemu sercu jest garść rycerskiej epiki, bądź żołnierskich zmagań, to Ja się pytam .... Co ty tu jeszcze robisz ??!!?? Księga Całości Feliks W. Kres - Północna Granica - Król Bezmiarów - Grombelardzka Legenda - Pani Dobrego Znaku - Porzucone Królestwo -Tarcze Szerni (tom 1 i 2) Jak sami widzicie ... nie jest tego dużo a zabawa przednia .... a tak na zakończenie dodam tylko że osobiście mam największą słabość do Pani Dobrego Znaku .... bo jest rycerska , epicka i cholernie życiowa. Na zachętę, nowa i stara okładka (w wersji nowszej mój ulubiony tom rozbito na dwie części :( ) Jak byście mieli jakąś ciekawą i wciągająca , niczym piaski Sahary serie, to dawajcie .... lubię tak bardzo krótkie, jak i wyjątkowo obszerne formy literackie. Pamiętam to, jak dziś, choć od tego dnia przeżyliśmy wspólnie tak mnóstwo fantastycznych chwil. To było niczym grom z jasnego nieba! Dnia 1 lipca 2008 roku, kiedy spojrzałam w Twoje nieśmiałe oczy, prosto w moje serce, celnie strzeliła strzała amora. A była to dla mnie dziwna sytuacja, bo byłam wówczas w toksycznym związku. Chciałam się z niego wyrwać, ale nie szukałam miłości. Już dobre kilka miesięcy w moim ówczesnym związku trwały problematyczne sytuacje. Zapytałam wtedy mojego chłopaka „co się dzieje”, on odpowiedział mi tylko, że „załatwia swoje sprawy”. Pomyślałam „ok, to chyba najbardziej odpowiedni moment, abym i ja zadbała o swoje”. W ten oto sposób zaczęłam przeszukiwać zasoby Internetu w poszukiwaniu wiedzy o pozytywnym nastawieniu. Trochę mi zajęło, zanim znalazłam film pt. „Sekret”, który mówi o potędze naszych myśli oraz ich wpływie na nasze życie. Zaczęłam praktykować zdobywaną każdego dnia w wolnej chwili wiedzę. Wizualizowałam swojego przyszłego mężczyznę, który będzie moim ideałem. „Zamówiłam sobie” takiego, który będzie mnie kochał, rozpieszczał, dbał o mnie, który będzie moim najlepszym przyjacielem. A okazało się, że na mojej drodze pojawiłeś się Ty — Mój Kochany Mężusiu. Pamiętam, że byłeś wówczas mocno zestresowany, bo był to pierwszy dla Ciebie dzień w nowej pracy. Naprawdę dobrze Ci z oczu patrzyło, a ja wiedziałam, że zrobię wszystko, aby… poznać Cię bliżej. Nawet później po czasie pomyślałam sobie, że nigdy nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, że mógłbyś być wówczas w jakimś związku. Starałam się wykorzystać każdą sytuację, kiedy o coś pytałeś… wytrzymałam w ten sposób tylko klika dni. Ciężko tak zagadać w pracy, bo wiadomo, siedzieliśmy w jednym biurze z szefem oraz Twoim bratem. Z pomocą przyszedł mi Internet i popularny serwis społecznościowy w tamtych czasach, czyli „Nasza Klasa”. Stresowałam się niezwykle mocno. Ale musiałam „rzucić jakąś przynętę” i zagadać. Fantastycznie się złożyło, że pewnego piątkowego dnia, kiedy wcześniej wychodziłeś z pracy, szef na odchodne życzył Ci powodzenia. „Oho… pomyślałam! Jest się o co zapytać! Działaj kobieto, atakuj… ale delikatnie, bo wystraszysz fajnego gościa!” I tak o to pamiętam, rozpoczęły się te nasze długie rozmowy przez ten portal społecznościowy, a później nasze wspólne, wyjątkowe przerwy na kawę, bo bardzo szybko zaczęliśmy razem je spędzać. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy, a ja dotąd jeszcze nie miałam okazji powiedzieć Ci, że aktualnie jestem w toksycznym związku. Kilka razy nawet się umawialiśmy, ale coś nie wyszło. Z pewnością mieliśmy obawy przed tym spotkaniem. Udało się chyba dopiero po miesiącu od dnia poznania. Pamiętam tę przytulną kawiarnię, do której mnie zabrałeś. Nie tylko ja byłam wtedy maksymalnie zestresowana, ale było ono niebywałe. Początkowo, pod wpływem emocji, jeszcze trochę oszołomieni, trzymaliśmy dystans. Mimo to fantastycznie się rozmawiało, tematów mieliśmy mnóstwo. Chyba nie było żadnej niezręcznej chwili milczenia… bo te momenty wykorzystywaliśmy, by czytać sobie wzajemnie z bezkresu naszych oczu. Po pysznej kawie i deserze wybraliśmy się na pobliskie Błonie. Później spotykaliśmy się na nich bardzo regularnie i w ten sposób, nazwaliśmy je „naszymi Błoniami”. Już na tym pierwszym spotkaniu, właśnie na Błoniach, gdy przyjemny wiatr delikatnie rozwiewał moje włosy, powiedziałam Ci, że jestem właśnie w związku, ale jest on toksyczny i chcę go zakończyć. Było to o tyle trudne, z uwagi na to, że wówczas mieszkałam u tego chłopaka z toksycznego związku. Postanowiłam zaryzykować i postawiłam wszystko na jedną kartę. Udało się! Trafiłam w Twoje serce szczerością. Pamiętam, że Ty też opowiedziałeś mi w tamtym momencie o jakimś trudnym wydarzeniu z Twojego życia. Choć szczerze przyznaję, że nie mam pojęcia, co to było. Uff, ten moment, kiedy zaakceptowałeś zaistniałą sytuację, był dla mnie kluczowy tego dnia. Ciśnienie uszło…. a facet nie uciekł! Jest sukces! A później następował fantastyczny czas naszego poznawania się, który trwa już od 10 lat. Nasze cudowne rozmowy przez telefon, czas, kiedy przywoziłeś mnie i odwoziłeś ze szkoły policealnej, czas, gdy uczyłeś mnie jeździć samochodem, czas na dyskotekach, w kinie, na spacerach. Wspólne wakacje… Pamiętam jeszcze jednego z Twoich wyjątkowych SMS-ów, które wysłałeś mi te 10 lat temu, który brzmiał „Bardzo bym chciał, żebyś była moja”. Jak moje serce wówczas mocno biło. Pamiętam, że wtedy nie mogłam spać ani jeść, bo myślałam tylko o Tobie. Jadłam same arbuzy, bo nic innego nie przechodziło mi przez gardło. Dziś jak sobie pomyślę o tym naszym życiu, czasem wydaje mi się, że jest ono podobne do niebywałej i wyjątkowej romantycznej komedii. Ty — Rycerz na białym koniu (tak wiem, samochód miałeś wtedy w kolorze beżowym, nawet jeśli Ty uważasz, że to była inna barwa), uratowałeś mnie z toksycznego związku… i dałeś mi największe szczęście w życiu w postaci takiego Skarbu, jakim jesteś Ty. Za dwa miesiące minie 6 rocznica naszego ślubu. O jej, jak ten czas szybko leci! Dziękuję Ci Mój Fantastyczny Wymarzony Mężczyzno za to, jaki jesteś. A także po prostu za to, że jesteś. Dajesz mi mnóstwo radości każdego dnia. Dziękuję Ci, że pozwalasz mi się rozwijać, że spełniasz moje marzenia. Za to, że wspierasz mnie w każdej chwili życia. Za to, że pomagasz mi w tych trudniejszych momentach, ale także i za to, że świętujesz ze mną chwile radości i sukcesy. Za to, że niezależnie od sytuacji jesteś dla mnie taki dobry. Za Twoją miłość, czułość… za bezpieczeństwo jakie nam zapewniasz… również to finansowe, bo niby pieniądze szczęścia nie dają, ale fajnie jest je mieć. Jesteś Najlepszym Darem, jaki otrzymałam w życiu. Uwielbiam być z Tobą. Nawet nasze małe kłótnie i różnice zdań — z Tobą — są prawdziwą przyjemnością.